W dniach od 8 do 12 maja uczniowie Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. Szarych Szeregów w Sieciechowicach byli na „zielonej szkole” w malowniczo położonym nad jeziorem Roś ośrodku wypoczynkowym „Camp –  Pisz” na Mazurach. Pięć dni aktywnego wypoczynku wszystkim na pewno na długo zostanie w pamięci. Ale po kolei… .

Dzień I:
  Godzina 05.30 rano, zbiórka na Rynku w Sieciechowicach, wyjazd autobusem do Krakowa, pomimo tak wczesnej pory humory wszystkim dopisują. O godz. 07.13 wsiadamy do pociągu relacji: Kraków – Olsztyn i odjeżdżamy.  7 godzin spędzonych w pociągu i jeszcze dwie w  autobusie minęły dość szybko. Dla wielu z uczniów była to pierwsza w ich życiu jazda pociągiem. Na miejsce docieramy zadowoleni i ciekawi, co będzie dalej.

  Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, część z nas zostaje zakwaterowana w stanicy żeglarskiej, pozostali w hotelu, ale  warunki mieszkaniowe są porównywalne. Po obiedzie udajemy się na  rejs statkiem „Farys” po jeziorze Roś.  Pogoda nas nie rozpieszcza, w czasie rejsu wszyscy mocno czujemy wiatr we włosach, ale i tak z pokładu statku podziwiamy skąpany w deszczu  mazurski krajobraz.  Po rejsie zmęczeni, ale z głowami pełnymi wrażeń, wracamy do ośrodka. Nie mamy już sił na powitalne ognisko, zatem odkładamy je na inny dzień.

Dzień II:
  Wypoczęci, po bardzo obfitym i urozmaiconym śniadaniu, wyruszamy autokarem na wycieczkę do leśniczówki Pranie. Leśniczówka Pranie powstała około 1880r. Nazwa “Pranie” wzięła się od łąki, nad którą leży leśniczówka, a która jak mówili Mazurzy “prała” czyli osnuwała się mgłą, dymiła.  Położona w Puszczy Piskiej  tuż nad jeziorem Nidzkim przeszła do historii dzięki pobytom w niej wybitnego polskiego poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który po raz pierwszy przybył do Prania w lipcu 1950r. Przyjeżdżał do niej z Warszawy przez kolejne trzy lata. W 1952r. wraz z żoną Natalią snuł plany zamieszkania na stałe w okolicy jeziora Nidzkiego, zniweczyła je nagła śmierć poety w grudniu 1953 r. W 1980r. w Praniu utworzono Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.

  Po zwiedzeniu leśniczówki uczestniczymy w grze terenowej- podchodach, Wędrujemy wraz z przewodnikiem po wąskich leśnych ścieżkach, wdychamy czyste mazurskie powietrze i rozwiązujemy zadania związane z postacią K. I. Gałczyńskiego. Na koniec  z pomostu przy leśniczówce obserwujemy panoramę jeziora Nidzkiego i kupujemy pamiątki z tego niezwykłego miejsca.

  Po południu czeka nas  wyprawa rowerowa. Ponieważ zmęczenie niektórym dało się trochę we znaki, nie wszyscy zdecydowali się pojechać. Ci, którzy zostali, wzięli udział w grze edukacyjnej poświęconej osobie Josepha Conrada, który, jak się okazało był związany z tymi terenami. Najaktywniejsi uczestnicy  zielonej szkoły pojechali wraz z panem instruktorem Tomkiem na przejażdżkę rowerową  wzdłuż jeziora Roś. Trasa była dość długa, bo liczyła około 20 km, ale wszystkim udało się bez problemu ją pokonać, nie odczuwając nawet zbyt dużego zmęczenia. Po kolacji czekała nas jeszcze dyskoteka.

Dzień III:
  Kiepska pogoda nie zdoła nam zepsuć samopoczucia. Ubieramy na siebie wszystkie ciepłe rzeczy, jakie mamy, „zabieramy” dobry humor i ruszamy na wycieczkę do Rezerwatu Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Spacerujemy po rozległych łąkach, pokonując przeszkody w postaci śliskich i zabłoconych drabinek, możemy z bliska przyjrzeć się i nawet dotknąć żyjące w rezerwacie zwierzęta: lamę, osły, kozy, sarny, jelenie i wiele innych. Poruszamy się pomiędzy dumnie spacerującymi pawiami i wydającymi dziwne dźwięki osłami. Możemy też nakarmić niektóre zwierzęta kupioną na straganie specjalną karmą. Zwierzęta są oswojone, przyzwyczajone do obecności ludzi, niektóre nawet chętnie pozują do zdjęć. W drodze powrotnej deszczową pogodą rekompensujemy sobie trochę zakupami w Biedronce. Wszak po obiedzie czeka na nas największa chyba atrakcja całego pobytu, czyli spływ kajakowy.

   Przed spływem  ogarniają nas mieszane uczucia. Niektórzy boją się tak bliskiego kontaktu z wodą i nie chcą płynąć. W końcu udaje się wyłonić grupę 20 „śmiałków”, którzy jako  pierwsi popłyną  kajakami rzeką Pisą. Pisa to jedyna rzeka w Polsce, która płynie w przeciwnym kierunku niż pozostałe, czyli nie do morza.  Przed wyruszeniem na jezioro ubieramy płaszcze przeciwdeszczowe, obowiązkowo kapoki i przechodzimy przyspieszony kurs wiosłowania. Wiemy, jak wchodzić do kajaku, jak poruszać wiosłami i manewrować kajakiem. Nad naszym bezpieczeństwem czuwa, oprócz instruktora, jeszcze dwoje ratowników, zatem ruszamy w drogę! Obawy szybko ustępują miejsca wspaniałemu doznaniu, jakim okazuje się pływanie kajakiem. Wszyscy starają się, jak mogą aby równo wiosłować, ale każdy przynajmniej raz ląduje w przybrzeżnych szuwarach. Ratownicy mają pełne ręce roboty, aby skierować wszystkich na bezpieczne wody,  zabawa jest świetna a emocje i wrażenia bezcenne. Okazuje się, że kajakarstwo wcale nie jest takie trudne, może być świetną zabawą, uczy też współpracy i odpowiedzialności. Wznoszeni prądami rzeki Pisy, podziwiamy pływające stada łabędzi i inne ptactwo wodne. Pokonujemy kajakami około 10 km, a drogę powrotną odbywamy autobusem. Wrażenia ze spływu są tak niesamowite, ze większość z jego uczestników chce płynąć jeszcze raz na drugi dzień. Po kolacji na zakończenie dnia i odreagowanie wszystkich emocji nasze opiekunki przygotowały dla wszystkich karaoke. Każdy sam wybierał utwór, który chciał zaprezentować. Talentów wokalnych mamy przecież pod dostatkiem.  

Dzień IV:
Dziś przed nami wyjazd do miejscowości Gierłoż, gdzie zwiedzimy twierdzę „Wilczy Szaniec”, w której w czasie II wojny światowej około 900 dni przebywał Adolf Hitler wraz z całym dowództwem wojsk III Rzeszy. Przewodnik w bardzo przystępny sposób zapoznaje nas z historią tego miejsca, opowiadając różne ciekawostki, między innymi o nieudanym zamachu na wodza nazistowskich Niemiec.  Rozmiar ruin, które pozostały po bezpiecznej kryjówce Hitlera jest niewyobrażalny. Mamy więc niepowtarzalną okazję w sposób namacalny zetknąć się z historią II wojny światowej.

  Po południu druga grupa uczniów wybrała się na kajaki, niektórym udało się popłynąć drugi raz. Pozostali w ośrodku wzięli udział w zawodach o puchar jeziora Roś. Na koniec każdy z uczestników otrzymał pamiątkowe upominki, a puchar zdobył najlepszy sportowiec zawodów- Bartek Adamczyk. Nad jeziorem wreszcie zaświeciło słonce, więc udaliśmy się na spacer brzegiem jeziora, niektórzy próbowali nawet zażywać kąpieli słonecznych, jednak z niewielkim skutkiem. Wieczorem było pożegnalne ognisko, śpiewaliśmy harcerskie piosenki, piekliśmy kiełbaski i trochę żal nam się zrobiło, że nasz pobyt dobiega już końca. Czekała nas jeszcze „zielona noc”.

Dzień V:
Po śniadaniu, już spakowani, udaliśmy się na ostatni spacer brzegiem jeziora. Mazury żegnały nas piękną słoneczną pogodą. Niektórym łezka zakręciła się w oku, chciałoby się zostać jeszcze dłużej, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy. Być może kiedyś jeszcze tu wrócimy… Pożegnaliśmy się ze wszystkimi piosenką, której nauczyliśmy się przy ognisku:

„Hej, Mazury, jakie cudne,

gdzie jest taki drugi kraj,

tu przeżyjesz chwile cudne,

tu przeżyjesz życia maj… .

Joanna Mucha
S.P. Sieciechowice