Nastała zima. Drzewa i zarośla potraciły liście, tak że w Iwanowicach już  mostu na Dłubni można zobaczyć klasyczną kapliczkę pod wezwaniem św. Rocha.

                Most żelbetonowy zbudowano w latach 70 XX wieku. Poprzedni, o konstrukcji drewnianej stanął w 1931 r. Zachowała się pamiątkowa fotografia z tamtego okresu, ukazująca uroczy pejzaż w pełni dnia. Zaś o północy spóźnieni przechodnie mogli zobaczyć wówczas zjawę czarnego psa z łańcuchem. Dał się słyszeć charakterystyczny przenikający dźwięk tego łańcucha, a wokół sylwetki psa jaśniała nieziemska poświata. Przechodnie czuli przenikający ciało dreszcz i natychmiast zaczynali odmawiać modlitwę za duszę pokutującą. Duchy i zjawy udowadniały dawniej że życie wbrew zasadą religii chrześcijańskiej grozi potępieniem kilkudziesięcioletnim, a nawet wiecznym. Tutejsi ludzie wiedzieli, że pod postacią czarnego psa pokutuje zły rządca dóbr ziemskich. Człowiek ten w pierwszej połowie XIX w. racjonalnie gospodarzył dobrami tutejszej dziedziczki Hrabiny Tekli Walewskiej. Ludzie pamiętali mu jednak nie to, że był świetnym administratorem majątku, ale raczej jego złe czyny. A było ich wiele.

Ów zarządca organizował we dworze tzw. rajskie zabawy na które musiały przychodzić urodziwe kobiety pańszczyźniane. Rezultatem tych zabaw niejednokrotnie były ciąże panien i mężatek. Gdy kobieta była panną to „zapobiegliwy” pan szukał dla niej męża – ożenisz się z nią mówił upatrzonemu kawalerowi – bo jeśli nie to pójdziesz w sołdaty, czyli ćwierć wieku do armii rosyjskiej. Wybór był jasny, konsekwencje też. Najbliżsi skrzywdzonych kobiet nieraz ostro reagowali. Rządca podobno uwielbiał takie przypadki, bo umiał się bić i zawsze spuszczał nieszczęśnikom tęgie lanie. Zdarzało się, że nawet zabił. Oczywiście, w sądzie zawsze miał świadków, którzy poświadczali e było to w obronie własnej. Ludzie opowiadali, że zdarzyło się raz że jakiś tutejszy wrócił w rodzinne strony po latach służby w wojsku rosyjskim. Miał kondycję i wprawę  w wojowaniu. Postanowił wyrównać rachunki ze swoim dawnym panem. Zaobserwował, że rządca wracał wielokrotnie wraca do Iwanowic, jadąc wierzchem na koniu głębokim wąwozem. Widząc nadjeżdżającego, nasz bohater wypadł zza krzaka, skoczył z góry, strącając jeźdźca z kulbaki i sprawnie go obezwładnił, dokładając mu przy tym solidnie. Nasz bohater nie chciał jednak dobijać drania. Przywiązał tyko nogi rządcy do strzemion i zaciął ostro konia, który ruszył natychmiast galopem. Rządca był jednak twardym odpornym facetem. Szybko oprzytomniał, krzyknął znajomo do konia, który się zatrzymał, następnie wygramolił się na siodło i jakoś żywy dotarł do dworu.

Oj, co się potem działo. Drań zapamiętał, że ten co go zwalił z konia miał sumiaste wąsy. Wówczas jednak wielu mężczyzn takie nosiło, zgodnie z panującą modą. Rządca stanowczo nakazał, aby wszyscy poddani wąsacze zgłosili się na folwark do Iwanowic. Przyszli wedle nakazu, ale już każdy bez wąsów. Wszyscy wąsy zgolili i ten nasz zuch też. Rządca przechodził nerwowo wzdłuż szpaleru mężczyzn klnąc, a oczy jego – zdawało się – rzucały gromy. Nie znalazł jednak winowajcy, a wszystkich przecież nie mógł ukarać. Przy każdej nadarzającej się okazji stał się uprzykrzyć im życie oraz ich rodzinom. Ciężarne kobiety pędził do roboty.

Ówczesny proboszcz ksiądz Ludwik Myszkowski zapisał w kronice parafialnej, że chłopstwo ze swej bezradności piło. Zaś kobiety ciężarne, parafianki, które przy­chodziły do swego proboszcza z płaczem, ratował ksiądz od najgorszego nieszczę­ścia.

Aż przyszła – jak to mówią – kryska na Matyska. Pewnej zimy zły rządca wracał do Iwanowic saniami przez pola. Był ze strzelbą i z martwą zwierzyną, ubitą na polowaniu. Nawet nie zauważył, że niebezpiecznie nadjechał nad samą skarpę nad Dłubnią, nieopodal kapliczki św. Rocha. Konie się spłoszyły, wyrywając dyszel pogalopowały w pola. Sanie zaś sturlały się po brzegu na ścieżkę. Rządca połamany dogorywał. Zmarł w męczarniach, nie pojednawszy się z Bogiem i ludźmi I właśnie w to miejsce swojego konania w zasłużonych mękach – jak powiadają najstarsi mieszkańcy – wracał przez prawie sto lat, aż do czasów II wojny światowej duch okrutnego rządcy pod postacią zjawy czarnego psa z łańcuchem. Pokutując za swe haniebne czyny, ku pamięci i przestrodze żyjących…